Na powidła najlepiej nadają się takie śliwki, które przy ogonkach zaczynają się marszczyć. Tak słodkie śliwki nie wymagają dodawania cukru do powideł. Jeśli śliwki nie są mocno słodkie to można pod koniec gotowania dodać do nich trochę cukru. Zaleca się dodać na 1kg śliwek nie więcej niż 150g cukru. Dodatkowo dla wzbogacenia aromatu można dodać trochę cynamonu lub parę goździków.
Z 1 kg śliwek otrzymamy zaledwie jeden słoiczek powideł o pojemności 300ml. Jeśli dysponujecie większą ilością śliwek, warto przygotować powidła już na zimę.
Powidła można przygotować w garnku na piecu lub w piekarniku. Sposób przygotowania powideł w piekarniku wydaje się wygodniejszy. Nie trzeba ich tak często mieszać, jak w garnku. Oczywiście, czy robimy powidła na piecu, czy w piekarniku z czasem częstotliwość mieszania zwiększa się, gdy płynu jest coraz mniej i powidła gęstnieją.
Czas przygotowania : 3 dni
składniki :
– 4 kg śliwek węgierek
– 1/4 szk wody
– duży szeroki garnek
– drewniana łyżka
– cierpliwość !
Sposób przygotowania : lista składników jest oszałamiająca bo poza śliwkami właściwie nic więcej i sprzętem do smażenia, nie potrzeba. Śliwki, zwykłe węgierki, powinny być mocno dojrzałe i już marszczące się od strony ogonka. Najlepsze są takie z jak najpóźniejszych zbiorów bo są najsłodsze i najmniej soczyste. Ja nie dodaję ani grama cukru bo dobre powidła wcale go nie potrzebują.
Śliwki myjemy – w moim garze mieści się 4 kg więc tyle właśnie ich było. Przebieramy je usuwając resztki liści i ogonki. Każdą przecinamy na pół, wyrzucamy pestki a kawałki owoców przekładamy do garnka. Garnek powinien być duży, szeroki – to ważne żeby była duża powierzchnia parowania – o grubym dnie i/albo nieprzywierającej powierzchni. Ponieważ śliwki były już mało soczyste więc wlewamy kilka łyżek wody. Garnek przykrywamy i stawiamy na małym ogniu. Powoli dusimy owoce ok. 30-60 minut aż puszczą nieco soku. Wtedy zdejmujemy pokrywkę i zaczynamy smażenie. Trwa to 3 – 4 godziny, cały czas na dość małym ogniu, z mieszaniem drewnianą łychą co jakiś czas. Po tym czasie śliwki już się nieco rozgotowały, wyłączamy ogień i zostawiamy je na noc – bez przykrycia żeby sobie odparowywały.
Następnego dnia znów zaczynamy podgrzewać, na malutkim ogniu, i smażymy kolejne 3-4 godziny. Częstość mieszania nieco się zwiększa w miarę gęstnienia masy śliwkowej. Mieszanie jest ważne bo podczas niego miękkie śliwki ulegają rozdrobnieniu a poza tym kontrolujemy czy nic się nie przypala. Gdyby, niestety, coś zaczęło przywierać do dna to należy przełożyć śliwki do innego garnka, delikatnie żeby nie zebrać tej przypalonej warstwy a potem smażyć dalej. Po mniej więcej 4 godzinach znów wyłączamy ogień i odstawiamy garnek tak jak pierwszego dnia.
Dnia trzeciego znowu zaczynamy podgrzewanie – im masa gęściejsza tym częściej mieszamy i tak przez kolejne godziny, aż do uzyskania właściwej konsystencji czyli do momentu kiedy powidła nabrane łyżką będą spadać z niej płatami a nie spływać
Trwa to wszystko długo, ale uwierzcie, że warto bo na koniec uzyskujemy słodziutkie, pyszne powidła. Jeszcze jednym mankamentem jest to, że masy znacznie ubywa w trakcie smażenia – mniej więcej o połowę pierwotnej objętości, czasami nawet więcej. Ale zostaje to co najlepsze.
Usmażone powidła, wrzące, przekładamy do słoików, zakręcamy. Pasteryzujemy 15-20 minut. Słoiki odstawiamy do góry dnem, do ostudzenia. Z 4 kg owoców otrzymałam 6 słoików powideł – słoiki poj. 0,3 l.
Takie powidła możemy wykorzystać do naleśników, przekładania tortów, na śniadanie z bułeczkami i wiele innych sposobów.
Smacznego.